Przyszłość dzieci zależy od rodziców, a przyszłość ludzkości od dzieci
{Sofokles, ok. 496-406 rok p.n.Ch.}
{---}
Kluczem do podmiotowego traktowania dziecka przez jego najbliższe otoczenie jest relacja miłości łącząca dorosłych - rodziców i krewnych - z dzieckiem. Ta relacja ma na celu dobro dziecka. Nie jest to jednak jedyna możliwa relacja. Zdarza się – niestety coraz częściej, za sprawą natarczywie lansowanej ideologii liberalnego indywidualizmu i hedonizmu – postrzeganie dziecka, zwłaszcza nienarodzonego lub tzw. niechcianego, jako przeszkody do przyjemnego życia lub kariery zawodowej lub obciążenie finansowe, czego objawem jest m.in. propagowanie i akceptacja społeczna zabijania dziecka w łonie matki, zapłodnienia in vitro, surogatyzmu. To są przejawy przedmiotowego traktowania dziecka, w którym jest ono narzędziem do zaspokajania jakichś potrzeb lub środkiem do osiągania jakichś celów osób dorosłych, nieliczących się z dobrem dziecka.
Rodzice
{Tomasz Merton, 1915-1968}
Rzetelna wiedza naukowa rozstrzyga, wbrew twierdzeniom przedstawicieli wiedzy spekulatywnej, że człowiek jest istotą społeczną, gdyż do osiągnięcia pełnego człowieczeństwa potrzebuje innych ludzi. Charakter i zakres tego wsparcia zależy od okresu życia człowieka.
Największego wsparcia potrzebuje człowiek w najwcześniejszych fazach swojego życia, kiedy jego potencjał fizyczny oraz intelektualny jest najsłabiej rozwinięty. Wtedy nieoceniona jest bezinteresowna, pełna oddania ochrona, opieka i troska o dobro najbliższego otoczenia tego słabego i bezbronnego człowieka.
Takie wsparcie dziecko może otrzymać tylko od ludzi, których łączą z nim więzy prawdziwej miłości, czyli – w pierwszej kolejności – rodziców, a następnie dalszych krewnych. Odpowiedzią dziecka na miłość jest jego spontaniczne zaufanie do rodziców. Ta jego ufność jest zobowiązaniem i zadaniem dla rodziców. Chodzi o to, aby nie utożsamiali automatycznie swoich preferencji z interesem życiowym swojego dziecka.
Odnosi się to nie tylko rozwoju fizycznego i intelektualnego, ale i duchowego, w tym religijnego. Tylko harmonijnego rozwój dziecka we wszystkich wymiarach umożliwia osiągnięcie pełnego człowieczeństwa w wieku dojrzałym. Doświadczenie uczy nas, że droga do pełnego rozwoju dzieci ze zdefektowanych rodzin jest trudna, a nierzadko nie osiągają one nigdy pełni rozwoju.
Chrzest dzieci
Chrześcijanie to inaczej chrystusowcy, czyli ci, którzy uznali Jezusa Chrystusa za Zbawcę i Odkupiciela, uwierzyli w Niego, Jemu zaufali i chcą świadczyć swoich życiem o Nim, przez naśladowanie Jego ziemskiego życia oraz stosowanie się do Jego przykazań.
Pierwszym znakiem przynależności do Chrystusa jest chrzest, pierwszy z sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego, który sprawia, iż stajemy się dziećmi Bożymi, otrzymujemy Ducha Świętego i zostajemy włączeni do Kościoła, w którym z czasem możemy przyjąć kolejne sakramenty.
Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 12313-1284) uczy, że:
1213 Chrzest święty jest fundamentem całego życia chrześcijańskiego, bramą życia w Duchu (vitae spiritualis ianua) i bramą otwierającą dostęp do innych sakramentów. Przez chrzest zostajemy wyzwoleni od grzechu i odrodzeni jako synowie Boży, stajemy się członkami Chrystusa oraz zostajemy wszczepieni w Kościół i stajemy się uczestnikami jego posłania: "Chrzest jest sakramentem odrodzenia przez wodę i w słowie".
W przeszłości ludzie rozumieli bardzo dobrze znaczenie sakramentu chrztu. Wyrazem tego było udzielanie chrztu dzieciom możliwie zaraz po ich urodzeniu, ponieważ była duża śmiertelność noworodków i rodzice oraz krewni starali się nie dopuścić, aby niemowlę umarło bez chrztu świętego.
Dzięki postępowi w medycynie zmniejszyła się znacznie śmiertelność noworodków. Być może i z tego powodu pewna część rodziców przesuwa w czasie chrzest dziecka. Nie jest to jednak roztropna postawa, gdyż niemowlęta nadal umierają. Nikt nie zna daty śmierci.
Niektórzy rodzice, ulegając też fałszywej modzie lansowanej przez libertynów, odsuwają moment chrztu do pełnoletności dziecka, motywując to tym, że powinno ono świadomie przyjąć ten sakrament i że rodzice nie powinni chrzcić dziecka, bo nie ma świadomości tego aktu i jego znaczenia.
Zapominają oni jednak o tym, że razem z chrztem otrzymujemy również łaskę uświęcającą, która uzdalnia nas do życia chrześcijańskiego i otwiera na działanie Ducha Świętego. Chrzest jest najpiękniejszym darem, dlaczego pozbawiać go dzieci? Dlaczego krępować działanie Ducha Świętego w ich sercach i umysłach? Odsuwanie chrztu w czasie nie można więc uznać za wyraz rozumnej troski o dobro dziecka i odpowiedzialności rodzicielskiej.
Uczenie dzieci religii
Poprzedni rozdział dotyczy tylko chrześcijańskich rodziców. Ten odnosi się do wierzących i niewierzących rodziców.
Rodzice posyłają dzieci do szkoły, aby zdobyły wiedzę i umiejętności, które będą potrzebne w ich życiu dorosłym. Narażają je na wysiłek, bo tego wymaga dobro dziecka. To dobrze, bo to rozwija potencjał dziecka ku pełnemu człowieczeństwu. Większość katolików dba również o wykształcenie religijne swoich dzieci, rozumiejąc, że człowiek jest istotą zarówno cielesną, jak i duchową i musi rozwinąć się w obydwu wymiarach, aby być pełnym, wolnym człowiekiem.
Obecnie żyjemy w czasach, których cechą jest fascynacja wymiarem cielesnym oraz lekceważenie, a nawet odrzucanie tego co duchowe, co można rzec, jest pozbawianiem człowieka jednego z dwóch skrzydeł niezbędnych do wybicia się na pełne człowieczeństwo.
Niektórzy rodzice, najczęściej sami niewierzący, ale i niektórzy chrześcijanie nie troszczą się o uczenie dzieci religii. W tym rozważaniu wyrażenie "uczenie religii" lub "nauka religii" oznacza tylko proces nauczania lub uczenia się, czyli zdobywania wiedzy.
Tylko niewielka część uczniów zostaje historykami lub matematykami, a tych przedmiotów uczą się wszyscy uczniowie, aby zdobyć możliwie najpełniejszą wiedzę ogólną. Podobnie jest z nauką religii. Zdobycie wiedzy religijnej nie jest równoznaczne z wyznawaniem wiary. Jest przecież wielu znawców religii, którzy nie są ich wyznawcami.
Nauka religii jest – z punktu widzenia dobra wspólnego – zdobywaniem wiedzy o wierze, stanowiącej podstawę kultury i moralności chrześcijańskiej, która była konstytutywnym składnikiem unikatowej w skali globu cywilizacji europejskiej. Nieznajomość religii katolickiej jest więc równocześnie brakiem wiedzy o wartościach i ich hierarchii, tworzących fundament kultury europejskiej, i może przyczyniać się do ich odrzucenia.
Tak więc ignorancja w tej materii ułatwia odrzucenie pod zewnętrznym wpływem wartości cennych z punktu widzenia dobra całej wspólnoty oraz dobra indywidualnego jej członków. Dzieci mają naturalne zaufanie do rodziców, która polega na tym, że wierzą, iż decyzje rodziców służą ich dobru. Dlatego rodzice mogą łatwiej niż inni ludzie narzucić dziecku swoje przekonania pod hasłem uszanowania jego wolności.
Są rodzice, którzy mówią o dziecku: Nie będziemy mu narzucać żadnej wiary i zmuszać do uczestniczenia w lekcjach religii. Jak dorośnie, samo wybierze sobie wiarę, w której będzie żyło
. Bardzo często są dumni z siebie,
że są takimi dobrymi, liberalnymi ludźmi, niezmuszającymi nikogo do niczego.
Taka postawa jest pozornie dobra i pozornie rozsądne są takie słowa, szczególnie jeżeli chodzi o katolicyzm. Takie myślenie o nauce religii jest spowodowane po części niewiedzą na temat religii, niezrozumieniem jej roli w życiu społeczeństw, a ponadto jest obciążone błędami intelektualnymi.
- Człowiek - jak wspomniano już wyżej - potrzebuje drugiego, ludzkiej społeczności, aby mógł rozwijać swe potencjalności i doskonalić swego ducha w aspekcie poznania, miłości i twórczości. Pierwszą społecznością dla dziecka jest rodzina. Nie istnieje chyba bardziej odpowiedzialne zadanie niż wychowanie dziecka. Właściwie wszystkie decyzje rodziców w mniejszym lub większym stopniu wpływają na ostateczny kształt osobowości małego człowieka, a przez to mają zawsze skutki społeczne. To na rodzicach spoczywa obowiązek stworzenie warunków dla pełnego rozwoju osobowego dziecka. Czy rodzice uchylający się od wykonania tego zadania mogą mieć spokojne sumienie?
- Wybieranie oznacza podejmowanie decyzji wyboru jednej z wielu rzeczy, które człowiek zna i może ocenić. Jak pokazują badania socjologiczne, znaczny odsetek ludzi wykazuje się ignorancją w wielu dziedzinach nauki i życia, bo nie uczyli się o nich wcale lub uczyli się za mało. Ludzie nieświadomi istnienia czegoś, nie mogą chcieć poznać tego. Gdyby było inaczej, to niepotrzebna byłaby np. reklama, której zadaniem jest informowanie o istnieniu towarów i usług, do zakupu których zachęcają. Jeżeli zaś człowiek decyduje się na coś, o czym nie ma dostatecznej wiedzy, gwarantującej świadomą decyzję, to jest w sytuacji rzucającego kostką do gry. Czy stawianie dziecka w takiej sytuacji to wyraz miłości do dziecka i odpowiedzialności za nie?
- U podstaw analizowanego myślenia leży ukryte założenie, że dziecko, które pozbawia się nauki religii, będzie żyło dostatecznie długo, aby w życiu dorosłym uczyć się religii i samodzielnie, świadomie zadecydować o niewyznawaniu lub wyznawaniu wiary. Jednak umierają nie tylko ludzie starzy, ale i ludzie młodzi przed osiągnięciem dojrzałości lub na progu życia dorosłego, wskutek chorób i wypadków. Czy nie jest to narażanie dziecka na niebezpieczeństwo, że umrze jako osoba niewierząca, tylko dlatego, że wskutek decyzji rodziców nie zdążyło poznać Boga?
- Myślenie takie jest stronnicze, m.in. dlatego, że preferuje jedną z dwóch logicznie równoważnych możliwości. Akt świadomej decyzji w sprawie wiary w wieku dojrzałym może polegać na przyjęciu wiary albo na jej odrzuceniu. Po pierwsze - łatwiejsze jest przyswajanie wiedzy w dzieciństwie i młodości, kiedy to jest główne zajęcie dziecka, którego umysł jest chłonniejszy niż w życiu dorosłym, kiedy obowiązki pozostawiają niewiele czasu na naukę. Po drugie - łatwiejsza jest nauka religii przy pomocy katechety od wczesnej młodości. Po trzecie - poznawaną wiarę można praktycznie weryfikować w codziennym życiu, przez dłuższy czas. Dlatego w tym przypadku ewentualna decyzja w wieku dojrzałym o pozostaniu przy poznanej wierze albo jej odrzuceniu może być bardziej świadoma, niż gdy nauka religii odbywa się dopiero w życiu dorosłym.
- Wyznawanie wiary zostało zrównane z posiadaniem/doświadczaniem przemijających rzeczy doczesnych, a przecież ma ono znaczenie wykraczające poza doczesność, w katolicyzmie – dotyczące wieczności.
Takie więc myślenie rodziców o swoim dziecku jest w istocie narażaniem go na niebezpieczeństwo, którego nie jest świadome, a którego skutki mogą być dla niego tragiczne.
Jeżeli rodzice wyznają wiarę katolicką, to są zobowiązani do przekazywania jej swoim dzieciom. Jeżeli więc nie robią tego z błędnych pobudek, to działają nie tylko na szkodę dziecka, ale i na swoją.
Natomiast jeżeli rodzice są ateistami, uniemożliwiającymi dziecku naukę religii, to de facto narzucają mu swoje osobiste przekonania, bo ono nie jest w stanie samodzielnie rozstrzygać o sprawach przekraczających jego potencjał intelektualny i duchowy oraz decydować o sobie. Ulegają dezorientacji i błądzą w sprawach ważnych ludzie dorośli, a co dopiero dzieci.
Graficzny dodatek do powyższego tekstu pt. "Największe grupy religijne na świecie w latach 1945-2019"