Skąd tyle zdrad małżeńskich?notka
Zdrady małżeńskie są plagą naszych czasów. Każda zdrada (nie tylko ta fizyczna) jest śmiertelnym zagrożeniem dla miłości małżeńskiej i trwałości małżeństwa.
Poza zupełnie wyjątkowymi sytuacjami chwilowego upadku zdrady poprzedzone są zazwyczaj wcześniejszym rozpadem więzi małżeńskiej. Krótko mówiąc, małżeństwa w dobrej kondycji po prostu się nie zdradzają. Co jest przyczyną zdrad? Przyczyn jest wiele i leżą one zarówno w sferze natury (oczywiście zależą one od dojrzałości i wyznawanego przez małżonków świata wartości), jak i są pochodną panującej, niestety bezbożnej, wynaturzonej i napędzanej przez media kultury masowej.
Mówiąc o przyczynach zdrad tkwiących w naturze, można łatwo doprowadzić do poważnego nadużycia, obciążając winą za zdrady małżeńskie i w ogóle za nieczystość seksualną... Pana Boga! Wszak to On stworzył człowieka i obdarzył go taką, a nie inną naturą. Niezupełnie! To człowiek, buntując się przeciwko Panu Bogu, doprowadził do zranienia swej natury skazą grzechu pierworodnego. I wszyscy ludzie są tego grzechu spadkobiercami (dla ścisłości trzeba tu wyłączyć Matkę Boską, uchronioną od tej skazy ze względu na zadania, do jakich została wybrana).
Pierwsza przyczyna zdrady małżeńskiej: przedwczesna inicjacja seksualna
Mamy skłonność do zła, a sfera seksualności stwarza powszechnie poważne trudności. Ujawnia się ona bowiem tęsknotami i pobudzeniami ciała w czasie, gdy człowiek jest jeszcze bardzo młody i zwykle niedojrzały. Stąd łatwo o bolesne pomyłki i kosztowne błędy przedwczesnej inicjacji seksualnej przez współżycie lub "tylko" przez działania autoerotyczne (samogwałt). Określenie "przedwczesna inicjacja seksualna" nie dotyczy wyłącznie młodocianego wieku. Dotyczy ono również warunków współżycia.
Czy działający seksualnie zbudowali wcześniej dostateczną więź międzyosobową, czy zbudowali podstawy wspólnego życia, czy stworzyli warunki do przyjęcia dziecka, jako ewentualnego owocu ich działań? Słowem, czy zawarli małżeństwo i są otwarci na potomstwo? W tym sensie każde współżycie przed małżeństwem jest przedwczesne, i to nie tylko ze względów moralnych czy religijnych (złamanie szóstego przykazania Dekalogu, śmiertelny grzech, który niszczy miłość i oddaje pod panowanie sił zła). Współżycie przedmałżeńskie toruje bowiem drogę do przyszłych zdrad (tzw. prawo torowania psychicznego).
Dawniej proste kobiety potrafiły karcić nawet własne córki: "Mąż cię zdradza? A zgodziłaś się przed ślubem?… To masz za swoje!". Dziś jakbyśmy zapomnieli o tej prostej zależności. Najpierw przyzwalamy na rozwiązłość seksualną, a potem... dziwimy się zdradom. Jakże często dziś rodzice przyzwalają na zamieszkanie młodych razem przed ślubem (a nawet to finansują)...
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu zdrada była jednoznacznie potępiana przez ogół (wierzących i niewierzących). Dziś przez wielu jest ona tolerowana, a dla niektórych staje się upragnioną atrakcją...
Czy nie zdają sobie sprawy, że ponoszą współodpowiedzialność za grzech cudzołóstwa swych dzieci i przyczyniają się być może do późniejszych zdrad w ich małżeństwach?
Natura kierowana rozumem
Mimo że pobudzenia seksualne mogą być bardzo silne, to dojrzały człowiek może (i powinien) nad nimi w pełni zapanować z użyciem rozumu, woli i otwarcia się na Bożą pomoc w modlitwie oraz w sakramentach pokuty i Eucharystii. Oczywiście rozum musi być wyposażony w odpowiednie narzędzia do rozpoznania, co jest dobre, a co złe (wystarczy dziesięcioro przykazań), a wola musi być tak ukształtowana, by mimo silnej presji zewnętrznej i wewnętrznej człowiek potrafił powstrzymać się od złego działania seksualnego. Powstrzymanie się od działania płciowego nie przynosi żadnych szkód, przeciwnie - uzdalnia ono do pokonywania następnych, większych pokus.
Przyczyną zdrad bywa nieumiejętność panowania nad pojawiającymi się pokusami. Bierze się to z dość powszechnego zaniechania idei samowychowania, a nawet gloryfikowania postawy przeciwnej.
Medycyna nie odnotowała żadnej jednostki chorobowej wynikającej z powstrzymania się od działania płciowego. Niestety, znanych jest mnóstwo chorób przenoszonych drogą płciową przez niefrasobliwe, pozamałżeńskie działania płciowe, nierzadko z wieloma partnerami.
Do natury człowieka należy zdolność do kształtowania samego siebie. Każdy człowiek powinien dążyć do pełnego zapanowania rozumem i wolą nad swoimi czynami, nad swoim życiem. Trud samowychowania powoduje coraz pełniejszą integrację wewnętrzną. Z pomocą Bożej łaski człowiek może osiągnąć osobistą świętość, czyli doskonałą wolność wyboru dobra i odrzucenia zła, nawet za cenę życia. Taka wolność daje człowiekowi szczęście i otwiera mu drogę do relacji miłości - drugiego, po wolności, źródła szczęścia człowieka.
Druga przyczyna zdrady małżeńskiej: lekceważenie wierności
Wielki wpływ na zdrady ma niedojrzałość małżonków oraz ich postawa wobec problemu wierności i wyłączności seksualnej (pewien celebryta głosił, że miał cztery żony i... każdej był wierny). Przyczyną zdrad bywa nieumiejętność panowania nad pojawiającymi się pokusami. Bierze się to z dość powszechnego zaniechania idei samowychowania, a nawet gloryfikowania postawy przeciwnej (w myśl haseł: "róbta, co chceta"; "poddaj się spontanicznie uczuciom" itd.). Niestety, czasem nakłada się na to postawa hołdująca użyciu seksualnemu jako podstawowej atrakcji życia. Ludzie ulegający takim modom są nieświadomi objawionej przez Boga prawdy, że współżycie seksualne w małżeństwie jest dla małżonków znakiem obecności Chrystusa w sakramencie małżeństwa, lub też tę prawdę odrzucają.
Jeżeli małżonek traktuje seks jako nieszkodliwą zabawę, to co go powstrzyma przed zdradą?
Znałem sytuację, że małżonkowie wychowujący wspólnie dzieci, za obopólną wiedzą i zgodą... zdradzali się wzajemnie. Tymczasem wierność i wyłączność seksualna jest fundamentalnym budulcem relacji miłości w małżeństwie, podstawą szczęścia
małżonków i ich dzieci.
Trzecia przyczyna zdrady małżeńskiej: wpływ kultury masowej
Trzeci czynnik przyczyniający się do wzrastającej liczby zdrad małżeńskich to wpływ kultury. Od razu trzeba zaznaczyć, że nie chodzi tu o kulturę przez duże "K" - Kulturę, która człowieka uwzniośla, pobudza do wzrostu duchowego i przybliża do Stwórcy. Chodzi tu o tzw. kulturę masową, która żywi się najniższymi instynktami i, mówiąc wprost, poddana jest złemu duchowi. Chodzi w niej o pieniądze zarabiane na ludzkiej słabości i krzywdzie. Jej celem jest szerzenie ideologii zła oraz walka z Kościołem katolickim. Kościół stanowi ostatnią ostoję ładu w wymiarze seksualności i jest wściekle atakowany, ponieważ... psuje biznes, w szerokim tego słowa znaczeniu.
Świat dokonuje najbardziej zmasowanego ataku na człowieka właśnie w dziedzinie seksualności. Nie oszczędza nawet przedszkolaków i dzieci szkolnych. Programy demoralizacji naszych dzieci w niektórych krajach Unii Europejskiej są obowiązkowe (!), a rodzice próbujący się przeciwstawić tej presji i uchronić swe dzieci karani są grzywnami, a nawet więzieniem i odbieraniem im dzieci (znane, niestety, przypadki). Koncerny, bogacąc się na sterylizacji, antykoncepcji, środkach poronnych i aborcji, próbują czynić z ewidentnych wykroczeń dobrodziejstwo i zdobycz ludzkości.
Dziś jakbyśmy zapomnieli o tej prostej zależności. Najpierw przyzwalamy na rozwiązłość seksualną, a potem… dziwimy się zdradom.
Techniczne umożliwienie współżycia bez konsekwencji w postaci ewentualnego poczęcia się dziecka jest oczywiście torowaniem drogi do zdrad, żeby nie powiedzieć zaproszeniem do nich. Każdy bałagan i nieład w dziedzinie seksualności, aż do działań wynaturzonych, jest specjalnie chroniony, uprzywilejowany, obejmowany klauzulą tolerancji oraz nazywany "nowoczesnością" i postępem (wszelka, najpożyteczniejsza nawet tradycja opatrzona jest etykietką "nienowoczesności, zacofania i ciemnogrodu"). W filmach zdrady są podstawową "atrakcją". Scenariusze skłaniają serca widzów do kibicowania rozwiązłości i do pochwalania jej ("Dobrze, że odszedł. Tamta była wredna, a ta nowa jest taka miła"). Można by wiele pisać o szerzeniu nieładu seksualnego, zachęcaniu do niego i oswajaniu z nim.
Rzeczywiście, jeszcze kilkadziesiąt lat temu zdrada była jednoznacznie potępiana przez ogół (wierzących i niewierzących). Dziś przez wielu jest ona tolerowana, a dla niektórych staje się upragnioną atrakcją, tematem opowieści, a czasem... zazdrości tych, którym "nie udało się" jeszcze zdradzić.
Jeżeli nie powiedzie się przywrócenie mody na czystość, na powszechne pragnienie wierności i wyłączności seksualnej w małżeństwie, trwałości i dzietności małżeństw, to nasza cywilizacja ulegnie samozagładzie. Tego uczy historia upadków wielkich cywilizacji, zawsze poprzedzanych szerzącą się rozwiązłością seksualną, której zdrady są nieodłączną częścią.