cojak.net.pl

Pomocniczość, wolność, społeczeństwo, państwo

pomoc - działanie podjęte dla dobra innej osoby

pomocniczy - służący jako pomoc, wspomagający coś, współdziałający w czymś ubocznie, dodatkowo; pomocny, pomocowy; służebny, posiłkowy, dodatkowy

wspomóc — wspomagać - 1. udzielić pomocy materialnej lub moralnej; 2. wzmóc działanie czegoś

wspomóc się — wspomagać się - 1. wspomóc samego siebie; 2. wspomóc jeden drugiego

wspomagać - udzielać pomocy materialnej lub moralnej, popierać czyjeś działanie

wspomagać się — wspomóc się - pomagać jeden drugiemu, wspierać się wzajemnie

ratować się nawzajem - pomagać sobie nawzajem w trudnej sytuacji

wyręczać - robić coś za kogoś

wyręczać się - zlecić komuś wykonanie pracy, którą się miało zrobić samemu

wyręczać - zastępować kogo w czym; robić co za kogo

wyręczać się - używać kogo do wykonywania pracy, którą się miało samemu zrobić; wysługiwać się kim

wyręka - wyręczanie, zastępowanie kogo w jakiejś pracy; pomoc

Termin pomocniczość (subsydiarność, od łacińskiego subsidium - pomoc, wsparcie, siły rezerwowe) wiąże się bezpośrednio z pojęciami: wolność jednostkispołeczna natura człowieka. Zagadnienie pomocniczości odnosi się zarówno do relacji między jednostkami, jak i między jednostką i grupą, w szczególności państwem oraz jego organami.

Pomocniczość w życiu społecznym

Rzeczywisty stosunek rządzących oraz rządzonych do idei pomocniczości znajduje odzwierciedlenie w ustroju społeczno-politycznym państwa oraz kulturze narodu i - w efekcie - w trwałości jego bytu i poziomie dobrobytu społeczno-ekonomicznego.

Zapewne dla myślącego, stąpającego mocno po ziemi, to oczywistość, ale nie brakuje takich, którzy werbalnie zgadzają się z tym stwierdzeniem, ale w praktyce, ignorując zasadę pomocniczości, ograniczają naszą wolność i przyczyniają się do destrukcji wolnego społeczeństwa obywatelskiego.

Może dziwić sytuacja, w której rządzeni pozwalają sprawującym władzę politykom oraz opozycji w państwach nominalnie demokratycznych, mającym usta pełne frazesów i haseł o demokracji, wolności, społeczeństwie obywatelskim, dobru wspólnym, solidarności, na budowanie nadopiekuńczego państwa socjalnego, które ogranicza samodzielną aktywność ludzi, wzmacnia ich postawę roszczeniową, sprawia, że ludzie postrzegają siebie jako konkurentów w systemie dystrybucji świadczeń socjalnych, co przyczynia się do rozbicia jedności społeczeństwa oraz sprzyja powstawaniu nierówności społeczno-ekonomicznych, uwarunkowanych grą polityczną i klientelizmem.

Można to chyba tłumaczyć jedynie brakiem u ludzi solidnej wiedzy o funkcjowaniu państwa i społeczeństwa, spowodowanym indoktrynacją marksistowską w okresie PRL-u oraz neomarksistowko-liberalną po roku 1989. Konsekwencją tego jest ukierunkowanie ludzi na koncentrację aktywności na osiąganiu doraźnych korzyści materialnych i poczucia bezpieczeństwa socjalnego oraz brak zainteresowania polityką, która jakoby miała być domeną zawodowych polityków oraz ugrupowań politycznych. Odciąganie ludzi od polityki czy zniechęcanie ich do aktywności politycznej w ustroju demokratycznym jest co najmniej kuriozalne, gdyż jego fundamentem jest społeczeństwo obywatelskie.

Powstała osobliwa sytuacja, w której naukowcy zajmują się tematem pomocniczości, najczęściej na poziomie państwowym, a politycy zachowują się jakby byli mądrzejsi od wszystkich i nie inicjują debaty publicznej, ani nie zabierają poważnego głosu na ten temat, który ma znaczenie długofalowe dla nas wszystkich. Nasuwa się tu wniosek, że politycy uważają się za emanację państwa mądrzejszego od obywateli. Istnieje więc konieczność inicjowanej oddolnie debaty obywatelskiej, która umożliwi odzyskanie przez rządzonych, nazywanych chętnie suwerenem, faktycznego wpływu na funcjonowanie państwa przez zmuszenie polityków do zachowywania się jak przystoi ludziom pełniącym służbę narodowi i państwu.

Istota pomocniczości

Czym jest pomocniczość? Samo pojęcie nie jest współczesnym wynalazkiem. Na pewnym etapie rozwoju człowiek zauważył, że siły jednostki nie wystarczają do radzenia sobie z problemami w niektórych obszarach życia i że rozwiązaniem może być połączenie sił i środków ludzi doświadczających tych samych problemów lub mających te same cele, a następnie utworzenie wyspecjalizowanych zespołów do zajmowania się nimi. Wtedy też pojawił się problem uzależnienia jednego człowieka od drugiego lub grupy. To uzależnienie było ceną za możliwość uzyskania korzyści, która była niedostępna w pojedynkę. Akceptacja utraty pewnej części wolności była tym łatwiejsza, im większa była wartość odniesionej korzyści.

W ten sposób pojawiła się równocześnie kwestia oceny wartości korzyści oraz sposobu minimalizacji kosztów jej uzyskania, w tym stopnia utraty niezależności będącej skutkiem otrzymania zewnętrznej pomocy. Zagadnieniem pomocniczości zajmował się już Arystoteles (IV wiek p.n.Ch.) i św. Tomasz z Akwinu (XIII wiek). Arystoteles traktuje pomocniczość jako zasadę sprawiedliwości, słuszności, zgodnie z którą związek (zrzeszenie) nie jest celem, ale środkiem służącym jego uczestnikom do pomocy samym sobie. Zasada pomocniczości zakłada, by zadania, które mogą zostać właściwie wykonane przez mniejsze organizacje, nie były przejmowane przez większe związki. Św. Tomasz z Akwinu rozumie pomocniczość jako ideę, na której winna się opierać współpraca pomiędzy jednostkami i zbiorowościami. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie jednostkom warunków służących realizacji ich potrzeb przy pełnym respektowaniu ich osobowości.notka1 źródło: Monika Chlipała, "Samorząd terytorialny a zasada pomocniczości", Państwo i Społeczeństwo V: 2005 nr 1, str. 85

Zasada subsydiarności została w pełni rozwinięta w społecznej nauce Kościoła katolickiego: już w XIX wieku w encyklice "Rerum novarum" (O kwestii socjalnej) papieża Leona XIII (15 V 1891 r.), a następnie w encyklice "Quadregessimo anno" papieża Piusa XI (15 V 1931 r.). Obie encykliki wskazywały sposoby zapewnienia równowagi między zasadą nieingerencji państwa i koniecznością podejmowania interwencji dla dobra słabszych.

Opracowanie zasady subsydiarności przez Kościół katolicki w XIX wieku było reakcją na nadmierny liberalizm, którego skutkiem było istnienie szerokich stref ubóstwa i nędzy. Przyczyną tego była słabość robotników, którzy nie będąc zorganizowani, nie mieli siły wystarczającej do zmuszenia pracodawców do zmiany warunków pracy i wynagrodzenia. Sposobem na zmianę tej sytuacji miało być zrzeszanie się pracobiorców. W rozdziale "Społeczne zadania organizacji zawodowych" swojej wspomnianej wyżej encykliki Leon XII podkreśla korzyści z łączenia się ludzi:

37. Doświadczenie codzienne uczy człowieka, że siły ma słabe; ono go też skłania i wzywa do starania się o pomoc drugich. W Piśmie Świętym czytamy zdanie: Lepiej jest dwom niż jednemu; albowiem mają pożytek ze swego towarzystwa, jeśli jeden upadnie, drugi go podeprze. Biada samemu, bo, jeśli upadnie, nie ma kto by go podniósł (Koh 4, 9-12). I drugie zdanie: Brat, który bywa wspomagany od brata, jako miasto mocne (Prz 18, 19). Z tego to naturalnego pędu rodzi się wszelka łączność i nawet państwo; on także skłania człowieka do tworzenia ze współobywatelami w ramach państwa innych związków, szczuplejszych wprawdzie i niedoskonałych, w każdym jednak razie prawdziwych społeczności.

W rozdziale "Działalność państwa jest ograniczona" Leon XII stwierdza:

28. Prawo wymaga, żeby ani jednostka, ani rodzina nie była pochłaniana przez państwo; jest więc rzeczą słuszną, by i jednostka i rodzina miała swobodę działania, jak długo nie zagraża dobru powszechnemu lub nie wyrządza krzywdy bliźniemu.

W XX wieku, w Europie totalitaryzmów: włoskiego faszyzmu, niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu, które całkowicie podporządkowały sobie jednostkę i postawiły w roli wykonawców woli państwa, Pius XI potwierdził w swojej wyżej wspomianej encyklice zasadę nieingerencji państwa w życie jednostki bez konieczności, stwierdzając w rozdziale "Reforma instytucji" co następuje:

79. Mówiąc o reformie instytucji, mamy na myśli głównie państwo, nie jakoby od jego działania spodziewać się należało całego ratunku, lecz z tego powodu, że wskutek wspomnianego już a nieszczęsnego "indywidualizmu" doszło do tego, że owo biblijne i ongiś przez rozliczne związki świetnie rozwinięte życie społeczne obecnie tak upadło i prawie zanikło, że pozostały prawie same jednostki i państwo, z niemałą szkodą samego państwa. Życie społeczne bowiem stało się bezkształtne, a państwo, przejąwszy na siebie wszystkie te zadania, które poprzednio ponosiły zniszczone związki, załamuje się niemal pod ciężarem nieskończonych zadań i zobowiązań.

80. A chociaż prawdą to jest i rzeczą przez dzieje stwierdzoną, że dla zmienionych warunków wiele zadań, które dawniej mniejsze spełniały jednostki społeczne, obecnie już tylko związki wielkie mogą dokonać, niewzruszoną przecież pozostanie najwyższa zasada filozofii społecznej, której ani podważać, ani osłabiać nie wolno: jak jednostkom ludzkim nie wolno odejmować i przekazywać społeczności tego, co jednostki te z własnej inicjatywy i własną mogą wytworzyć pracą, tak samo jest naruszeniem sprawiedliwość, gdy się to, co mniejsze i niższe społeczności wykonać i dokonać mogą, przydzielić większym i wyższym władzom społecznym; poza tym wyrządza to szkodę wielką i podrywa porządek społeczny. Wszelka czynność społeczna bowiem powinna w pojęciu i istocie swojej wspomagać członki ciała społecznego, nigdy zaś ich nie rozbijać, ani nie wchłaniać.

81. Sprawy zatem mniejszej wagi i zabiegi skądinąd zbyt drobiazgowe powinna władza państwowa pozostawić niższym zespołom. Tym swobodniej, usilniej i skuteczniej sprosta tym zadaniom, które do niej wyłącznie należą, ponieważ ona jedna je wykonać zdoła: kierownictwem, nadzorem, przynaglaniem, powstrzymywaniem, stosownie do poszczególnego wypadku i potrzeby. Niech więc kierownicy państw będą przekonani, że im doskonalej hierarchiczny porządek z zachowaniem pomocniczej interwencji państwa panuje wśród rozlicznych zrzeszeń, tym wybitniejszy będzie i autorytet społeczny, i społeczna działalność, tym lepszy i szczęśliwszy byt państwa.

W  roku 1987, 56 lat po encyklice "Quadregessimo anno", kard. Karol Wojtyła na pytanienotka2 Vittorio Posenti, "Rewolucja ducha. Doktryna społeczna Kościoła widziana oczyma kard. Karola Wojtyły. Nieznany wywiad-rzeka przeprowadzony w roku 1978, tuż przed historycznym konklawe", Warszawa 2007, str. 95-96 Uznaje się powszechnie, że zawarta w nauce społecznej Kościoła zasada pomocniczości ma szczególne znaczenie w kształtowaniu wzajemnych relacji między państwem a społeczeństwem. Jakie zastosowanie może mieć dzisiaj ta zasada? dał następującą odpowiedź:

... W dalszym ciągu wyrażam to przekonanie, że realizacja zasady pomocniczości jest jednym z kluczowych warunków zabezpieczenia podmiotowości ludzi, wspólnot i poszczególnych społeczności w stosunku do tego wielkiego "doskonałego" społeczeństwa, jakim jest państwo. Błędnie pojmuje się "doskonałość" państwa, jeśli czyni się z niego jednego pełnoprawny i wyłączny podmiot żywotności i działalności społeczeństwa "naturalnego", jakim jest np. naród. Przejawia się to w różnych formach centralizmu i biurokracji, właściwych dla ustroju totalnego państwa, dla różnych odmian dyktatury. Totalizm ów pozornie tylko "ogarnia" wszystko. Właściwie natomiast, usiłując wszystko wchłonąć i podporządkować państwu (albo też tej instancji, która państwem posługuje się, np. partii politycznej) - w gruncie rzeczy wszystko tłumi i doprowadza życie społeczne do zastoju i marazmunotka3Encyklika Jana XXIII o współczesnych przemianach społecznych w świetle nauki chrześcijańskiej "Mater et Magistra", 55 oraz encyklika Jana XXIII o pokoju między wszystkimi narodami "Pacem in terris", 65. Niestety, dość często jesteśmy tego świadkami.

Zasada pomocniczości zabezpiecza żywotność i podmiotowość wszystkich w obrębie całości. Przez "wszystkich" rozumiem zarówno poszczególnych obywateli, jak i rodziny, wspólnoty zawodowe, kulturalne, regionalne itp. Przez "całość" rozumiemy państwo z właściwym mu ustrojem politycznym i jego instytucjami.

Świadomie łączę funkcjonowanie zasady pomocniczości z postulatem podmiotowości. Ustroje totalne bowiem również tworzą różnego rodzaju struktury terenowe, zawodowe, tzw. organizacje społeczne, które w gruncie rzeczy mają pozorną tylko podmiotowość. Tak np. związki zawodowe, które nie odzwierciedlają rzeczywistych potrzeb społecznych ludzi pracy, ale służą tylko realizacji programu grupy rządzącej, stanowią smutną namiastkę i typowy dla ustroju totalnego produkt zastępczy. Chociaż z imienia odpowiadają zasadzie pomocniczości, w rzeczywistości funkcjonują wbrew tej zasadzie. Ani nie zakładają, ani tym bardziej nie umacniają podmiotowości swej grupy zawodowej.

I dlatego też autentyczna realizacja zasady pomocniczości zależy od respektowania wszystkich zagwarantowanych w konstytucjach, a także w międzynarodowych umowach czy deklaracjach, uprawnień obywatelskich. Po prostu: praw człowieka encyklika Jana XXIII o pokoju między wszystkimi narodami "Pacem in terris", 9. Jeśli te prawa są uczciwie respektowane w życiu publicznym, a nie pozostają tylko "prawami na papierze", wówczas także i zasada pomocniczości funkcjonuje w życiu społeczeństwa. Człowiek czuje, że jest prawdziwym podmiotem życia społecznego, a nie tylko przedmiotem manipulacji politycznej albo - w innym aspekcie - siłą roboczą, "szarą masą" itp.

Uważam zasadę pomocniczości za kluczowy element porządku etycznego w społeczeństwie.

Artykuł Marcina Janowskiego pt. "Państwowa opiekuńczość bardziej szkodzi niż pomaga"

Jeżeli masz jeszcze 50:57' na refleksję Marcina Janowskiego pt. "Rozdawnictwo socjalne demoralizuje" ...

Realizacja idei pomocniczości

Twierdzenie, że lud jest najlepszym strażnikiem swych praw, to bzdura niczym nie usprawiedliwiona. Jest on najgorszym, wręcz żadnym ich strażnikiem. John Adams, 1735-1826

Demokracja ma m.in. to do siebie, że daje ludziom możliwość głosowania wbrew własnemu interesowi, a wyborcy nie raz z tej okazji korzystają. Waldemar Łysiak, 1944-

Wszelka władza wychodzi z ludu i nigdy do niego nie wraca. Gabriel Laub, 1928-1998

Demokracja skończy się wtedy, gdy rząd zrozumie, że może przekupić ludzi ich własnymi pieniędzmi. Alexis de Tocqueville, 1805-1859

Aby uczynić z ludzi niewolników, należy dawać im pieniądze, których nie zarobili. James Cook, 1728-1779

Kto rozdaje pieniądze, nie może liczyć na zmniejszenie się kolejki po nie. ---

Normalnie rodzaj i zakres pomocy określa ten, który jej potrzebuje, a nie ten, który jej udziela. Otrzymujący pomoc ocenia również skutki uzyskanej pomocy. Do aktu pomocy dochodzi, kiedy potrzebujący jej oraz mogący i chcący ją udzielić dojdą do porozumienia co do warunków działania. Warunki te dotyczą m.in. terminu, miejsca, wynagrodzenia, sposobu zapłaty. Inicjatywa może być być po jednej lub drugiej stronie, ale niezależnie od tego, bez akceptacji przyjmującego pomoc nie jest możliwe żadne działanie pomocowe.

Niechciane, nieuzasadnione działanie pomocowe przynosi zazwyczaj szkodę jej adresatowi, m.in. dlatego, że nawet bezinteresowna pomoc wymaga poniesienia dodatkowych kosztów, niekoniecznie finansowych, w porównaniu z kosztem wykonania jakiejś pracy samodzielnie. Główną szkodą jest jednak to, że wyręczanie kogoś bez powodu przyzwyczaja go do bezczynności i sprzyja postawom roszczeniowym. Szczególnie szkodliwa jest sytuacja, kiedy zaniechanie samodzielnego działania przynosi takie same korzyści jak praca własna. Jeszcze gorzej jest, gdy te korzyści przewyższają korzyści uzyskane dzięki własnej aktywności. W takich warunkach dochodzi do trwałej demoralizacji człowieka, który mimo, że mógłby własną pracą realizować swoje cele życiowe wyręcza się innymi, pasożytując na nich.

Znaczenie takich wadliwych stosunków międzyosobowych dla życia społecznego nie jest tak duże jak relacji państwo—jednostka i państwo—społeczeństwo. Jest tak, bo w relacjach między osobami istnieje zasadniczo równowaga stron, natomiast w relacjach między państwem i jednostkami panuje nierównowaga, państwo dysponuje zawsze większymi możliwościami, przy czym stopień nierównowagi zależy od formy ustroju politycznego i społecznego oraz kultury politycznej i społecznej.

Doświadczenie pokazuje, że im bardziej ustrój polityczny odbiega od demokratycznego oraz im niższa jest kultura polityczna i społeczna, tym słabsza jest pozycja jednostki i społeczeństwa wobec państwa. Skutkiem tego jest skłonność władzy państwowej Przez władzę państwową należy rozumieć wszystkie organy państwa, tj. władze rządowe i samorządowe do silnej ingerencji w prywatność jednostki oraz ograniczania rzeczywistego wpływu na politykę państwa. Współcześnie obserwuje się coraz większą ideologizację polityki, co osłabia sferę wolności jednostki, która jest zmuszana do wyboru między wiernością wyznawanym przez siebie wartościom za cenę ostracyzmu i rezygnacją z nich dla uniknięcia marginalizacji społecznej lub osiągnięcia jakichś korzyści uwarunkowanych przystosowaniem się do narzucanej ideologii.

Charakterystyczną cechą demokracji jest to, że chcący sprawować władzę w państwie muszą zabiegać o akceptację mających czynne prawo wyborcze. Jak uczy historia ci, którzy chcą rządzić mają zwykle przekonanie o swoich zdolnościach i posiadaniu wiedzy o tym co jest dobre dla innych (przemądrzałość), a równocześnie, że ci inni, którzy są odmiennego zdania, są mniej wartościową częścią społeczeństwa, którą należy neutralizować.

Troską polityków rządzących partii jest utrzymanie się przy władzy możliwie długo, a polityków opozycji – możliwe szybkie odsunięcie ich od rządzenia. Generalnie walka o wyborców polega na przedstawianiu własnej aktywności jako skutecznego działania pro publico bono oraz eksponowaniu pomysłów i działalności konkurencji politycznej jako szkodliwej dla państwa i społeczeństwa. Ponieważ pojedynek na słowa zazwyczaj nie wystarcza do uzyskania akceptacji większości wyborców i zwycięstwa w wyborach, to politycy starają się dosłownie kupować przychylność wyborców za pomocą korzyści materialnych, rządzący w postaci różnego rodzaju świadczeń socjalnych, pieniężnych i niepieniężnych, a opozycja – w formie obietnic takowych.

Niestety przeciętny wyborca nie posiada wiedzy politycznej oraz makroekonomicznej wystarczającej do prawidłowej oceny oferty polityków i w swoich decyzjach wyborczych kieruje się raczej chwilowymi wrażeniemi oraz korzyściami niż swoim długofalowym interesem. Doradcy polityczni i znawcy marketingu politycznego doskonale o tym wiedzą i tę wiedzę skutecznie wykorzystują dla swoich klientów.

Głównie polega to na zniechęcaniu społeczeństwa do zajmowania się polityką jako domeną zawodowych polityków oraz składaniu wyborcom obietnic, że państwo zadba o zaspokojenie ich potrzeb, dzięki czemu będą mogli oddać się ulubionym przyjemnościom oraz zaspokajaniu swoich namiętności. Przy tym politycy starannie unikają mówienia o kosztach finansowych i niefinansowych oraz źródłach finansowania realizacji takiego programu, o tym, że ostatecznie to własnie wyborcy zapłacą za to.

Ponieważ w państwach demokratycznych wybory odbywają się regularnie, to jarmark polityczny ma charakter ciągły. Ugrupowania polityczne nieustannie wymyślają nowe sposoby kupowania przychylności wyborców. Wszystkie metody opierają się na pomyśle państwa opiekuńczego, czyli państwa o gospodarce rynkowej z silnym interwencjonizmem państwowym, w szczególności w wersji sojaldemokratycznej, w której państwo przyjmuje na siebie odpowiedzialność za wszystkie osoby w państwie, zaczynając od najmłodszych a  kończąc na ludziach starych, biednych, bezrobotnych. Idea ta jest krytykowana, m.in. z tego powodu że koszty utrzymania takiego państwa są bardzo wysokie i próby realizacji tego modelu w państwach na dorobku prowadzą do ich zadłużania się i klientelizmu oraz utrudniają ich rozwój gospodarczy. Papież Jan Paweł II wskazuje w swojej encyklice Centesimus annus, 48 na jeszcze inne słabości państwa nadopiekuńczego:

Byliśmy w ostatnich latach świadkami znacznego poszerzenia zakresu tego rodzaju interwencji, co doprowadziło do powstania w pewnym sensie nowego typu Państwa — "Państwa dobrobytu". Rozwój ten w niektórych państwach miał na celu sprostanie licznym koniecznościom i potrzebom i zaradził ubóstwu i brakom niegodnym osoby ludzkiej. Nie obeszło się jednak bez przesady i nadużyć, które, zwłaszcza w ostatnich latach, spowodowały ostre krytyki "Państwa dobrobytu", określanego jako "Państwo opiekuńcze". Niesprawności i niedostatki w Państwie opiekuńczym wynikają z nieodpowiedniego rozumienia właściwych Państwu zadań. Także w tej dziedzinie winna być przestrzegana zasada pomocniczości, która głosi, że społeczność wyższego rzędu nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy społeczności niższego rzędu, pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna wspierać ją w razie konieczności i pomóc w koordynacji jej działań z działaniami innych grup społecznych, dla dobra wspólnego.

Interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, Państwo opiekuńcze powoduje utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur, w których — przy ogromnych kosztach — raczej dominuje logika biurokratyczna, aniżeli troska o to, by służyć korzystającym z nich ludziom. Istotnie, wydaje się, że lepiej zna i może zaspokoić potrzeby ten, kto styka się z nimi z bliska i kto czuje się bliźnim człowieka potrzebującego. Przy tym często pewnego rodzaju potrzeby wymagają odpowiedzi wykraczającej poza porządek tylko materialny, takiej mianowicie, która potrafi wyjść naprzeciw głębszym potrzebom ludzkim.

Należy pamiętać, że naturalną cechą ludzi jest zróżnicowanie. Dotyczy ono m.in. cech fizycznych i osobowości, zdolności intelektualnych, wiedzy ogólnej, wykształcenia zawodowego, doświadczenia, pragnień i marzeń. Wskutek tego wysiłki polityków i partii służące zdobyciu dla siebie przychylności wyborców prowadzą do wkraczania państwa w coraz to nowa sfery życia. Ponieważ nie można zadowolić każdego z osobna, partie polityczne starają się zaspokić oczekiwania grup interesów, które mogą dostarczyć najwięcej głosów w wyborach. To z kolei powoduje, że na funkcjonowanie państwa realny wpływ uzyskują grupy o największej sile przetargowej. Jeżeli są to zorganizowane grupy, to powstają warunki do niejawnych powiązań polityków z przedstawicielami tych ważkich politycznie środowisk. W takich warunkach politycy stają się zakładnikami układów, a państwo, którego agendy rozrastają się nieustannie, dla "dobra każdego i wszystkich", ograniczają wolność obywatelską, staje się Lewiatanem.

Można dziwić się, że możliwa jest sytuacja szkodliwa zarówno dla polityków, jak i wyborców. Zjawisko to wyjaśnia teoria wyboru publicznego, opierająca się na założeniu, że zarówno partie, jak i głosujący kierują się przede wszystkim doraźnym interesem własnym, który może różnić się od ich interesu długofalowego, a nawet być z nim sprzeczny. Na skutek tego ludzie zajmujący się polityką, którzy mimo że mają na celu dobro innych, w efekcie podejmują działania służące ich interesowi, a wyborcy, zadowaląc się doraźnymi korzyściami, pozwalają partiom na uprawianie polityki, która ogranicza ich wolność.

W skrócie można powiedzieć, że w sytuacji słabości elit, brak należytej troski wyborców o własny strategiczny interes i warunkujące go dobro wspólne oraz koncentracja zawodowych polityków na swoim interesie jest motorem wchodzenia państwa w sfery życia, które powinny być zastrzeżone dla jego obywateli. Wskutek tego ignorowana jest w praktyce zasada pomocniczności w życiu publicznym lub jest ona wypaczana, tak że staje się swoją karykaturą. Obserwując funkcjonowanie współczesnych państw w obszarze kiedyś cywilizacji łacińskiej, można powiedzieć, że ta mądra idea stała się praktycznie hasłem bez pokrycia.

Co robić?

Czy można coś zrobić w celu uleczenia tej patologii życia społecznego? Nie ma szybkiej i skutecznej kuracji, bowiem schorzenie to jest wynikiem niszczącego procesu, który trwa już wiele dziesięcioleci i do niedawna odbywał się metodą małych kroków, ma wielu wpływowych promotorów, dysponujących środkami finansowymi (pieniądze, banki, giełdy), ludzkimi (fachowcy, posłuszni politycy, bezwolni i powolni parlamentarzyści, sędziowie, prokuratorzy, służby bezpieczeństwa, urzędnicy w agendach państwowych, pracownicy sektora edukacji, nieetyczni naukowcy, pracownicy mediów, ludzie kultury) oraz techniczne (media, magistrale przesyłu danych, narzędzia socjotechniki, państwowe szkolnictwo, organizacje pozarządowe, ponadpaństwowe i międzynarodowe) i przyczynił się do powstania społeczeństw, w których dominują ludzie powierzchownie wykształceni, niezdolni do samodzielnego myślenia, podatni na wyrafinowaną propagandę i indoktrynację, gotowi do zamiany wartości na doraźne korzyści i przyjemności, niezdolni do żadnych wyrzeczeń osobistych dla dobra wspólnego.

Proces ograniczania pomocniczości państwa względem narodu i społeczeństwa nie jest samotny, odbywa się równolegle, jako składnik procesu niszczenia demokracji. Dlatego te dwa procesy powinny być traktowane łącznie, prowadzą bowiem obydwa do wzrostu omnipotemncji państwa z nazwy socjalnego, a gruncie rzeczy despotycznego. To co służy umacnianiu wdrażaniu zasady pomocniczości służy demokracji. Procesy, które nie służą idei pomocniczości nie służą też idei demokracji. Oddzielanie jednej od drugiej szkodzi obydwu.

Procesy destrukcji demokracji i pomocniczości są już tak zaawansowane, że współczesne państwa kierowane przez sterowane z zewnątrz krajowe elity polityczne nie są zainteresowane zmianą stanu rzeczy. Ewentualny ratunek dla ginącego na naszych oczach świata cywilizacji łacińskiej może nadejść tylko od niezmanupulowanej mniejszości, dla której nie jest obojętny kształt przyszłości, bo czuje się odpowiedzialna nie tylko za siebie.

Propagatorzy śmierci prawdziwej wolności, zasady pomocniczności i demokracji są zorganizowani.Prawdziwe elity zawsze były i nadal są w każdym społeczeństwie nieliczne, dlatego jednostki ją tworzące muszą zacząć od zjednoczenia się na płaszczyźnie rozumu i ducha i zorganizowania się. Albertowi Einsteinowi przypisuje się zdanie: Zorganizowanej sile można przeciwstawić jedynie zorganizowaną siłę. Niezależnie od tego, jak bardzo bym tego żałował, nie ma innego wyjścia.

Szansę powodzenia daje tylko zorganizowana, konsekwentna promocja wśród społeczeństwa zasad prawdziwej demokracji oraz pomocniczości, systematyczny i coraz silniejszy nacisk na polityków, aby służyli dobru powszechnemu oraz równoczesne popieranie tych z nich, których czyny, nie słowa, potwierdzają, że właściwie rozumieją służbę publiczną.

Trzeba dążyć do stworzenia sytuacji współpracy prawdziwej inteligencji, rozumianej jako solidarne środowisko ludzi mądrych i prawych, czujących się odpowiedzialnych za dobro wspólne i mających odwagę wypowiadać się publicznie, dawać swoim życiem świadectwo wartościom, stanowiącym fundament cywilizacji łacińskiej i upowszechniać wzorce odpowiedzielnego obywatelstwa.

Aby ta mobilizacja elit była skuteczna, musi objąć wszystkie obszary życia społecznego: naukę, kulturę, gospodarkę oraz media. Te ostatnie są szczególnie ważne, gdyż klasyczne fora dyskusji naukowych nie wystarczą do prowadzenia debaty publicznej. Bez mediów nie jest możliwa skuteczna komunikacja społeczeństwa. Ludzie mediów muszą jednak stworzyć przestrzeń kultury zachowania i słowa, niezbędną do merytorycznej dyskusji na argumenty. Szczególną rolę do odegrania mają tu tzw. media publiczne, których misją jest służba społeczeństwu, bo tylko one są w stanie udostępnić kanały o dużej oglądalności. Wywiązanie się ich z tego zadania będzie praktycznym sprawdzianem stosunku rządzących do zasady pomocniczości i związanej z nią zasady proporcjonalności pomocy pomoc jest ograniczona do minimum niezbędnego do realizacji celu przedsięwzięcia.

Nauka społeczna Kościoła, zwłaszcza jej część dotycząca zasady pomocniczości posiada dwie bardzo ważne cechy, opiera się na dogłębnej, bezstronnej i trafnej diagnozie stanu rzeczywistości i oferuje realistyczne rozwiązania problemu relacji jednostka – społeczeństwo – państwo. Odrzucając koncepcję państwa jako mądrzejszego od obywateli pomaga uniknąć dominacji państwa nad jednostką. Dlatego dyskusja publiczna winna posiłkować się jej wskazaniami dotyczącymi zasady pomocniczości przy ustalaniu zakresu kompetencji państwa i odpowiedzialności jego funkcjonariuszy i polityków za jej respektowanie.

Spokojna, rzeczowa debata może być też okazją do weryfikacji kwalifikacji polityków do rządzenia państwem, bowiem powinni oni być wprost zobligowani do przezentacji własnych poglądów. Odmowa wypowiedzi powinna być potraktowana jako brak zainteresowania dobrem wspólnym Polaków.

Dyskusji musi towarzyszyć upowszechnianie rzetelnej wiedzy o jej przedmiocie – współczesna praca u podstaw, gdyż na tym polu widać ogromne braki, spowodowane niskim poziomem edukacji. Wiedza ta musi obejmować oryginalny dorobek polskiej nauki oraz rozwiązania zagraniczne, ale celem tego narodowego wysiłku nie może być prosta implementacja obcych wzorów w Polsce, lecz opracownie własnych rozwiązań zgodnych z polskim duchem i polską kulturą. Nie chodzi tu bowiem o budowę ani drugiej Japonii, ani małych Niemiec w naszym kraju.


Wyślij komentarz:koperta